Relacja z wycieczki promowej klas 2a, 2b, 2c1 i 2c2

Wielka wyprawa do krajów bałtyckich, która miała miejsce od 30 września do 5 października, przeszła do historii – naszej, bo na pewno nie krajów, które odwiedziliśmy. Klasy 2a, 2b, 2c1 i 2c2 wyruszyły na odkrywanie tego, co tajemnicze i fascynujące, a po powrocie – mamy nadzieję – wzbogaciły się nie tylko o kilka kilo po szwedzkich bufetach.

Nasza przygoda zaczęła się w Tallinnie, na starówce, gdzie już od pierwszego kroku wszyscy zaczęli rozważać, jak to by było mieszkać w takim Górnym Mieście z widokiem na Dolne Miasto. Wieża Długi Herman pilnowała nas, żebyśmy się nie zgubili, choć i tak połowa klasy zastanawiała się, czy Herman mógłby nieco skrócić swoje imię, żeby łatwiej było go zapamiętać na sprawdzianie. Mury miejskie robiły wrażenie, choć bardziej interesujące wydawały się tajemnicze korytarze między kamieniczkami – tam można by pewnie znaleźć więcej przygód, niż przewidział przewodnik.

Po dniu pełnym zwiedzania wylądowaliśmy na promie, gdzie szwedzki bufet ożywił nie tylko nasze żołądki, ale też rozmowy. Kto zjadł więcej śledzi, a kto przesadził z deserami – to pytania, które pozostaną nierozstrzygnięte. Wieczorne występy artystów i dyskoteka szybko zamieniły prom w pływający park rozrywki, a my tańczyliśmy, jakby jutra miało nie być... no, ale niestety był, i to całkiem wcześnie rano.

Dzień drugi, Sztokholm. Miasto wyglądało, jakby wyjęte z pocztówek, ale na żywo robiło jeszcze większe wrażenie. Pałac Królewski, Gamla Stan i muzeum Vasa z imponującym okrętem, który zatonął w swoim pierwszym rejsie, przypomniały nam, że nie zawsze warto się spieszyć – czasem lepiej dokładnie przemyśleć trasę. Przekąski na mieście były szybkie i szwedzkie, ale to obiad na promie stał się prawdziwym kulinarnym hitem. I znów – występy, dyskoteka i zabawa do późnej nocy. Zdarzały się chwile, kiedy zastanawialiśmy się, czy te promy to nie najlepsza część wycieczki.

Kolejny dzień, Finlandia – Turku i Helsinki. Spacerowaliśmy po starówce Turku, próbując wyobrazić sobie, jak to musiało wyglądać w czasach Jana III Wazy i jego żony Katarzyny Jagiellonki. Zamek Turun Linna i gotycka katedra przeniosły nas w czasie, a później – z powrotem do XXI wieku – zwiedzaliśmy Helsinki. Pomnik Sibeliusa przypominający organy wzbudził mieszane emocje – niektórzy zastanawiali się, czy może to coś więcej niż tylko instrument, inni myśleli o jego akustyce. Targ rybny dostarczył niespodzianek kulinarnych – nie wszyscy byli gotowi na lokalne specjały, ale większość spróbowała z ciekawością.

Ostatni dzień. Tallin wita nas ponownie, tym razem krócej, bo w drodze do Rygi. Łączymy zwiedzanie z kolejnymi historycznymi ciekawostkami – kościół św. Piotra, Dom Bractwa Czarnogłowych, a potem zamek i średniowieczne mury, które uświadomiły nam, jak potężne musiały być w dawnych czasach. Obiad w restauracji Lido okazał się miłym zakończeniem podróży, choć po tylu bufetach chyba wszyscy czekaliśmy na coś bardziej „domowego” w Polsce.

Podsumowując, ta wycieczka to nie tylko piękne miejsca, historia i zabytki, ale też niezliczone wspomnienia, które zabieramy ze sobą. Część z nas nauczyła się, że prom to nie tylko środek transportu, ale też przygoda, a cała podróż – że śledzie i tańce mogą iść w parze. I choć wróciliśmy zmęczeni, to z pewnością szczęśliwi.