Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami, Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny, Dziś was rzucam i dalej idę w cień – z duchami – A jak gdyby tu szczęście było – idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica Ani dla mojej lutni, ani dla imienia – Imię moje tak przeszło jako błyskawica I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, Co mi żywemu na nic … tylko czoło zdobi Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna, Aż was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi.
Co do mnie – ja zostawiam maleńką tu drużbę Tych, co mogli pokochać serce moje dumne Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę I zgodziłem się tu mieć – niepłakaną trumnę.
Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi Iść … taką obojętność, jak ja, mieć dla świata? Być sternikiem duchami napełnionej łodzi, I tak cicho odlecieć, jak duch, tylko odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, Co mi żywemu na nic … tylko czoło zdobi Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna, Aż was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi.